Tremaine już prawie dotarła do schodów, kiedy jeden z zabieganych recepcjonistów podbiegł do niej, trzymając złożony kawałek papieru.
-Pani Valiarde! Wiadomość do pani.
Będąc jedną z niewielu osób w hostelu, którą wciąż stać było na napiwki, Tremaine zazwyczaj obsługiwana była z szczególna uwagą. Wymieniła więc zwyczajowy napiwek na swą wiadomość i otworzyła ją.
Nie było na niej nic prócz adresu. Popatrzyła się na niego zdziwiona, po czym zdała sobie sprawę co musiał oznaczać. Znalazł dom. Zastanawiała się jak mu się to udało. Zakwaterowanie w tym zatłoczonym mieście, było prawie niemożliwe, a Gerard potrzebował dużego pomieszczenia do eksperymentów z kulą Arsildla.
-Czy nasze pokoje zostały opróżnione?
-Tak, proszę pani. - wyglądało na to, że ich wyprowadzka ulżyła mężczyźnie. Wszyscy pracownicy hotelu, czuli się w jakiś sposób niepewnie kiedy chodziło o sprawy Syprian, a Gilead w szczególności nie był przyjaznym nastroju. Tremaine uważała, ze i tak mieli wiele szczęścia, było by dużo gorzej gdyby Pasima i jej podwładni, byli również zakwaterowani w tym hotelu. -Powiedziano nam, ze możemy oddać pokoje komu innemu.
-Tak, to prawda. - Wzdychając w duchu schowała adres do kieszeni. Nie miała pojecia w jakim stanie był dom, podejrzewała też, że jeszcze dużo czasu upłynie zanim uda się jej złapać trochę porządnego jedzenia, ani odpoczynku.
Zabsorbowana, zawróciła w stronę drzwi wejściowych, mając nadzieję, że uda się jej znaleźć taksówkarza, który będzie w stanie zawieść ją na ten adres. Ktoś zablokował jej drogę, podniosła głowę, by ujrzeć Andera Destana.
Ander ubrany był po cywilnemu, w pulower i skórzaną kurtkę. Sklepy oraz rynki, zbijały świetny interes na posiadających pieniądze uchodźcach, wszyscy z nich kupowali ubrania, koce, oraz inne przedmioty, które szybko staną się towarem deficytowym – kiedy tylko zaczną się bombardowania. Uśmiechając się Ander powiedział:
-Wyglądasz doskonale. Ten strój pasuje do ciebie.