-Tak, byłem wolontariuszem w kuchniach – mężczyzna odpowiedział z uśmiechem oraz Anderaskim akcentem – Nazywam się Derathi, dawny pracownik Hotelu Silve, teraz pracuję jako szef kuchni w restauracji kilka przecznic stąd. Pani ojciec uzgodnił z nami iż będziemy zaopatrywać was w żywność.
Tremaine podniosła pokrywkę patelni, jej żołądek skurczył się pod wpływem apetycznych zapachów.
-Wygląda smakowicie. -wyszeptała.
-Jeżeli będziecie potrzebować czegokolwiek, proszę nas zawiadomić w każdej chwili. - Derathi wychodząc zatrzymał się w drzwiach kuchni- To dobre miasto, ale... chciałbym kiedyś wrócić do Ile-Rien, a po tem do Andery.
Tremaine spojrzała na niego, napotykając jego poważne spojrzenie. Oboje o tym wiemy, ale nie chcemy o tym mówić.
-Kiedyś.
Derathi oddalił się, a Kias wyszedł z spiżarni, pytając bez większej nadziei:
-Coś nowego?
Kias był synem siostry ojca Gileada. Był tak duży jak Gilead, jego skóra była koloru oliwek, a jego kręcone włosy sięgały mu za ramiona..
-Nic dobrego – powiedziała Tremaine. Podejrzewała, że już wie o Ixionie od Iliasa.
Z rezygnacją kręcąc głowa wziął kilka talerzy i zawołał Kalita. Nie mając nastroju na uspołecznianie się, Tremaine usiadła do posiłku przy poobijanym kuchennym stole. Stara kuchnia w ciąż generowała ciepło, czyniąc pomieszczenie najprzyjemniejszym w całym domu. Ilias przyszedł kiedy kończyła jeść. Stanął naprzeciwko wciąż ciepłej kuchenki z ramionami ciasno splecionymi wokół klatki piersiowej. Wyglądał na jeszcze bardziej znużonego i zmęczonego, niż rano. Wiedziała, że obcowanie z Gileadem, którego nastrój wahał się pomiędzy wściekłością i desperacją z powodu tego co uważał za uwolnienie Ixiona, nie było łatwe. Tremaine chciała zapytać go o to już kilka razy, ale nie chciała pokuszać tego drażliwego tematu. Zamiast tego zapytała:
-Dom w ciąż nawiedzają cienie?
Potrząsnął głową i zerknął w sufit z irytacją.
-Myślę, że Gilead je przepłoszył.
Tremaine zawahała się:
-Ponieważ jest Naczyniem Wybranym, czy dlatego, że jest bardzo, bardzo wściekły?
Odchrząknął kpiąco – Zgadnij.