Mówiące
Pudełko cały czas dzwoniło przeraźliwie w salonie i Tremaine cały
czas wstawała, by mu odpowiedzieć, wracając w stanie rosnącej
irytacji. Nicholas
był tu gdzieś, ale najwyraźniej nie kłopotał się już
odpowiadaniem na bezustanne dzwonienie pudełka.
Wróciła
jeszcze raz, mrucząc:
-Nie,
nikogo tutaj nie ma. Nie, nie zmieniło się to w ciągu ostatnich
pięciu minut. Tak, sądzę, że są w pełni zdolni do wykonywania
połączenia kiedy wrócą, jeśli będą chcieli z tobą
porozmawiać, czego szczerze mówiąc, nie jestem sobie w stanie
wyobrazić. - Opadła na
krzesło, pocierając twarz.
Giliead skrzywił się
ze współczuciem. Ilias podniósł jedną z ciężkich, małych
bułeczek wypełnionych słodką śmietanką i zapytał Tremaine: -
Więc, czy już ktoś powiedział, kiedy wracamy?
-Nie – oparła
opierając podbródek na ręce, brzmiała na zrezygnowaną. - Założę
się, że będzie to po południu, kiedy przyjdą Kapidarczycy. Wtedy
Gerard, będzie mógł spojrzeć na nocne w innym świecie, jeżeli
nie będzie zachmurzone. - Uniosła ironicznie brew jednocześnie
obracając swą filiżanką na stole. - Możecie sobie wyobrazić,
jak bardzo Nicholas
zachwycony
jest przybyciem Kapidarczyków.
Ilias
skinął głową, unosząc brwi. Stwierdzenie, iż Nicholas był
tylko nieco przewrażliwiony na punkcie swojej prywatności byłoby
sporym niedopowiedzeniem. To jakby, powiedzieć, że Pasima był
nieco zainteresowana swoim statusem w Cineth.
Giliead
pochylił się, grzebie w jednej z bułeczek. - Musimy zdecydować,
co ze sobą zabrać. - Spojrzał trochę zażenowany na Iliasa.
-Mówiłeś, że było tam zimno?
Ten ślad
wahania, oraz oznaka tego, że Giliead chciał jednak im pomóc
sprawiło, iż Ilias ostatecznie wyzbył się swej irytacji.
Wzruszył ramionami, czując się winnym, przeciągania wszystkiego
tak długo. - Nie było źle gdy tam byliśmy, ale byłoby znacznie
gorzej w nocy. Potrzebowalibyśmy ciepłych ubrań, koców jeżeli
mielibyśmy tam trochę zostać. I wody. Powinno być jakieś zejście
od tych przejść do rzeki, ale nie widzieliśmy takiego. Wolę nie
ryzykować.