niedziela, 22 lipca 2012

strona 70



Mówiące Pudełko cały czas dzwoniło przeraźliwie w salonie i Tremaine cały czas wstawała, by mu odpowiedzieć, wracając w stanie rosnącej irytacji. Nicholas był tu gdzieś, ale najwyraźniej nie kłopotał się już odpowiadaniem na bezustanne dzwonienie pudełka.

Wróciła jeszcze raz, mrucząc:
-Nie, nikogo tutaj nie ma. Nie, nie zmieniło się to w ciągu ostatnich pięciu minut. Tak, sądzę, że są w pełni zdolni do wykonywania połączenia kiedy wrócą, jeśli będą chcieli z tobą porozmawiać, czego szczerze mówiąc, nie jestem sobie w stanie wyobrazić. - Opadła na krzesło, pocierając twarz.

Giliead skrzywił się ze współczuciem. Ilias podniósł jedną z ciężkich, małych bułeczek wypełnionych słodką śmietanką i zapytał Tremaine: - Więc, czy już ktoś powiedział, kiedy wracamy?

-Nie – oparła opierając podbródek na ręce, brzmiała na zrezygnowaną. - Założę się, że będzie to po południu, kiedy przyjdą Kapidarczycy. Wtedy Gerard, będzie mógł spojrzeć na nocne w innym świecie, jeżeli nie będzie zachmurzone. - Uniosła ironicznie brew jednocześnie obracając swą filiżanką na stole. - Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo Nicholas zachwycony jest przybyciem Kapidarczyków.

Ilias skinął głową, unosząc brwi. Stwierdzenie, iż Nicholas był tylko nieco przewrażliwiony na punkcie swojej prywatności byłoby sporym niedopowiedzeniem. To jakby, powiedzieć, że Pasima był nieco zainteresowana swoim statusem w Cineth.

Giliead pochylił się, grzebie w jednej z bułeczek. - Musimy zdecydować, co ze sobą zabrać. - Spojrzał trochę zażenowany na Iliasa. -Mówiłeś, że było tam zimno?

Ten ślad wahania, oraz oznaka tego, że Giliead chciał jednak im pomóc sprawiło, iż Ilias ostatecznie wyzbył się swej irytacji. Wzruszył ramionami, czując się winnym, przeciągania wszystkiego tak długo. - Nie było źle gdy tam byliśmy, ale byłoby znacznie gorzej w nocy. Potrzebowalibyśmy ciepłych ubrań, koców jeżeli mielibyśmy tam trochę zostać. I wody. Powinno być jakieś zejście od tych przejść do rzeki, ale nie widzieliśmy takiego. Wolę nie ryzykować. 



niedziela, 15 lipca 2012

strona 69


Spojrzał na nią unosząc brew, nieporuszony. Tremaine ustąpiła i wytłumaczyła
-On wciąż widzi mnie w ten sam sposób w jaki widział pięć lat temu, jako głupiutką, małą dziewczynkę. Och, być może raczył awansować mnie do odważnej, małej dziewczynki. A ja mam dość problemów próbując dowiedzieć się, kim jestem. - Wzruszyła ramionami bezradnie. - Nie mogę się powstrzymać, przed dawaniem mu szans... -- nie wiem, by udowodnić. że się mylę, albo, że ma rację. Mogłoby być miło być dzielną, małą dziewczynką, która jest absolutnie pewna, że postępuje słusznie prawda, która nie ma krwi na rękach, która nigdy nie musiała podjąć decyzji w wyniku której zginęli ludzie.

Ilias pokręcił głową. - Może on po prostu chce, by coś pozostało takie samo jak kiedyś - powiedział, niechętnie wygłaszając przychylną opinię. Po czym spojrzał na nią przez splątaną grzywę swych włosów. 
-Ja wolę dojrzałe kobiety.

Tremaine popatrzyła się na niego przez chwilę. - No dobrze, Cofam uwagę o sarkastycznym draniu,- przyznała - To prawda, ale i tak ją cofam.


*** 


Później, Ilias siedział przy wielkim stole w kuchni wraz z Tremaine i Gilieadem. Miał trudności w ustaleniu, czy wciąż był zły na Gilieada, ale jedzenie, które przyniosła rano Derathi szybko poprawiało jego nastrój. Gerard i Florian poszli do portu na spotkanie z Kapidarskimi czarodziejami, towarzyszył im Ander. Giaren poszedł przedstawić raport Nilsowi, a Kias zabrał Calita z powrotem na Rawennę. Cletia i Cimarus nie pojawili się dzisiejszego ranka, a Ilias miał nadzieję, że sytuacja ta utrzyma się. Czuł, że mógł obejść się bez oglądania ich podczas całego ich pobytu w domu.


sobota, 14 lipca 2012

Strona 68


My? hah! Tremaine pomyślała, krzywiąc gorzko usta. Nie sądziła, żeby prawdopodobnym było uwzględnienie jej w tej wyprawie. A jeśli byś była, to co byś robiła?
-Wcześniej muszą zrobić spotkanie na ten temat. Wczoraj w nocy zanim się pojawiłam Gerard zadzwonił do Averiego, który powiedział, że Kapidarianie chcą mieć w niej swój udział. - burknęła pod nosem zirytowana -Nie wiem, ile korzystać będziemy z tego mieli. Wiedzieliśmy już, że Gardier kradli wszystko co znaleźli i mogli wykorzystać dla swoich celów. Wiedzieliśmy również, że musieli znaleźć gdzieś magiczny krąg , teraz znaleźliśmy jedno z z miejsc, z którego mogli się na niego natknąć. W twoim świecie. W jakiś sposób...

-Tak- oschle powiedział Ilias w poduszkę - Natknęli się na niego, i pomyśleli: „och jakiś bełkot wyskrobany w skale, wsadźmy czarnoksiężnika w kawałek ładnej skały i zobaczmy czy przeniesie nas do innego świata”.

Tremaine uniosła brwi, specjalnie szarpiąc za warkocz.
-Cholera, ale z ciebie sarkastyczny drań. Nic dziwnego, że Giliead się ciebie boi.

Ilias odwrócił głowę na tyle, by jednym okiem rzucić jej spojrzenie pełne urazy i podejrzliwości. Wyjaśniła:
-Tak, robię sobie z ciebie jaja. - Jednakże, musiała się zgodzić z tym co powiedział. Musieli dowiedzieć się dużo więcej, a nowy krąg i jego punkt docelowy były jedynie kawałkiem układanki. Znów jesteś pesymistką – upomniała siebie oschle – dałaś sobie z tym spokój, pamiętasz?

Skończyła pleść warkocz, związując koniec i sięgnęła po następny. Ale on podniósł się na łokciach, odsuwając pozostałe warkocze z jej bezpośrednim zasięgu. Wziął ją za rękę, w zamyśleniu wodząc kciukiem po jej obgryzionych paznokciach.
-Dlaczego przyprowadziłaś Andera?

-Boże, dobre pytanie. - Potrząsnęła głową. -Bo siebie nienawidzę.


środa, 4 lipca 2012

Rozdział 4 strona 67


Następny dzień rozpoczął się dużo za wcześnie, przynajmniej dla Tremaine. Było dobrze po północy, kiedy poszła spać, mimo tego obudziła po zaledwie kilku godzinach. Jej umysł odtwarzał wczorajsze wydarzenia z wszystkimi wyczerpującymi szczegółami. Widok szarego dziennego światła sączącego się szparą pod drzwiami w niczym nie pomagał.

Wyczołgała się z nadal lekko stęchłego łóżka, klnąc kiedy jej bose stopy dotknęły zimne deski. Nerwowo macała ścianę, aż znalazła włącznik ściennego kinkietu i wcisnęła go, mrużąc oczy w przyćmionym blasku przyciemnionego światła elektrycznego. Zebrała swoje ubrania z krzesła na którym je pozostawiła, lecz zimno wlewało się pod jej bawełnianą koszulę nocą, jak gdyby była ona kominem więc uciekła z powrotem do łóżka.

Ilias leżąc na brzuchu, z rękami zwiniętymi wokół poduszki, obserwował ją zamglonymi oczami. -Co robisz?

-Jest zimno - powiedziała szczękając zębami, wsuwając nogi pod koc aby ogrzać je przy jego boku. Sapnął i obudził się trochę bardziej. Jego warkocz rozplatał się, a jego włosy stały się masą postrzępionych kołtunów i loków zakrywającymi mu mięśnie ramion. Między pasmami jego włosów widoczne były dwie długie podłużne blizny. Były to pamiątką po transformującej klątwie Ixiona, która została zdjęta, kiedy Giliead odciął Ixionowi głowę. Właśnie z powodu tej klątwy Ilias otrzymał znamię klątwy. Z roztargnieniem wzięła jeden z jego mniejszych skołtunionym warkoczy rozdzieliła go, by go poprawić.


Przyglądał się jej przez chwilę.
-Coś cię niepokoi?

-Nie - powiedziała stanowczo, decydując się zignorować podpowiedzi. - Dlaczego pytasz?

-Bez powodu. - ponownie ukrył swą twarz w poduszce, ale po chwili zapytał: -Wracamy dzisiaj do tamtej jaskini z kręgiem?