wtorek, 27 listopada 2012

Strona 75



Chciałem skonfrontować Balin z kimś, kto był w świecie Gardier. Wiem, że jest coraz bardziej zaniepokojona naszą nową wiedzą o Gardier, czy też Aelinach - Averi spojrzał na Tremaine z lekkim uśmiechem. -Wiem, że nie była zadowolona, gdy po raz pierwszy jeden z nas był w stanie mówić do niej w jej własnym języku, ale trzeba było widzieć jej twarz, gdy zapytaliśmy ją o Łączników.

Tremaine przytaknęła. Łącznikowy – to Rieńskie słowo było najbardziej zbliżone do tego z języka Gardier, a oznaczało ludzi którzy mieli małe kryształy wszczepione w ich ciała, którzy przekazywali rozkazy od dowództwa wyższego szczebla. Choć Nicholas żył wśród nich tak długo, to nigdy nie był w stanie dowiedzieć się z kim byli w kontakcie z Łącznicy i dlaczego.
-I Pan sądzi, że to jest jakimś obserwatorem, wysłanym do szpiegowania innych Gardier przez Komendę lub Naukę czy kogokolwiek.

-Tak. Najwyraźniej istnieje głęboka  nieufność między klasą Dowództwa, a Nauką- Averi podniósł plik papierów, marszcząc brwi w zamyśleniu. - Ona potrafi pisać i czytać, co sprawia, iż jest zbyt dobrze wykształcona by należeć do klasy Usług.

Dowiedzieli się bardzo dużo o Gardier w bardzo krótkim czasie, rozpoczynając od blisko zerowej wiedzy – nie wiedzieli  nawet tego, jak ich przeciwnicy nazywali siebie, po odwiedzenie ich świata, oraz jednego z ich miast, kradzieży nowego, prototypowego sterowca, oraz  zdobycie zakumulowanej wiedzy Nicholasa, który spędził kilka ostatnich lat, jako jeden z nich. Mieli też kilka starych Aelińskich książek, wygrzebanych z opuszczonej biblioteki. Nicholas czytał je dla naukowców Instytutu Villera. Książki okazały się być powieściami, opowiadały przygody podróżników i kupców z jakiś wcześniejszych wieków, miały  mało wspólnego z życiem Gardier jakie Tremaine i pozostali widzieli w Matone - devara. Ale mówiąc Nicholasie.... - Tremaine spytała ostrożnie:
-Dlaczego pan chce bym to ja spróbowała z nią rozmawiać? Czy Nicholas już z nią nie rozmawiał?

sobota, 24 listopada 2012

strona 74

Averi niemal natychmiast wyszedł z pokoju na tyłach, witając ich  opryskliwie:

-Słyszałem o eksperymencie z ostatniej nocy. Mieliście szczęście, że się nie zabiliście, przechodząc przez portal do nieznanego świata.
 Pułkownik Averi był najwyższy rangą Rieńskim oficerem w Kapidarze, jeśli byli inni, którzy dostali się do transportów ewakuacyjnych, to żadnemu nie udało się tutaj dotrzeć. Był starszym mężczyzna, z ponurą twarzą i przerzedzonymi  ciemnymi włosami. On i Tremaine, kiedy spotkali się po raz pierwszy mieli problemy  z porozumieniem się, ale udało im się osiągnąć niemal uprzejmą współpracę. Kapistown nie poprawiło zdrowia Averiego, wciąż wyglądał chudo, blado i raczej powinien leżeć w szpitalnym łóżku, niż planować atak na okupowane wybrzeże Ile-Rien.

Tremaine szturchnęła Iliasa, który wyciągał szyję, aby zobaczyć mapy, mówiąc dosadnie:
-On mówi do ciebie.

-Co?- Wyglądał na zaskoczonego, po chwili wzruszył ramionami, mówiąc Averiemu po Rieńsku -Musieliśmy dowiedzieć się gdzie poszedł. Mamy szczęście za każdym razem kiedy udaje się nam przenieść i nie umrzeć.

Averi nie wyglądał na usatysfakcjonowanego taką odpowiedzią, ale nie drążył tematu, tylko pokręcił głową i kiwnął im, żeby podążyli za nim do wewnętrznego pokoju.

To pomieszczenie było bardziej osobiste, ale nie lepiej wyposażone, z drewnianymi szafkami i stołem pokrytym papierami, z których większość przykryta była dużym  tomem standardowych map morskich.
-Sprowadziłem tutaj Balin z celi w Sądzie Grodzkim - powiedział: - Na tym piętrze jest pokój, którego używamy do przesłuchań.

-Dlaczego Pan chce, żebym z nią porozmawiała? - spytała Tremaine, patrząc nieprzytomnie wokół, szukając miejsca, by usiąść i zauważając, że nie było takiego. Wszystkie krzesła z prostymi oparciami wydawały się być istotną częścią jakiegoś tajemniczego magicznego systemu.

strona 73

-To Massianscy tubylcy, żyli tu zanim Capidara została skolonizowana. - A jeśli my nie powstrzymamy Gardier, to jest lepsze niż to, co stanie się z Syprianami, przypomniała sobie. Gardier po prostu wyeksterminowaliby mieszkańców Syrnai. A jeśli jakimś cudem wygramy wojnę, to czy będą mieli lepiej? sama odparowała. Bogate lasy w okolicy Cineth będzie kusić wielką liczbę baronów lądowych, żądnych nowych terytoriów do wykorzystania, a resztą miasta-państwa były prawdopodobnie równie bujne. Capidarans już znali sekret budowy kól, a to co pozostało z Rieńskiego rządu nie mogło nawet ochronić swoich ludzi, nie mówiąc o już o swoich lokalnych sojusznikach  z innego świata.


 Ilias zmarszczył brwi, prawdopodobnie zdumiony, dlaczego Massianie siedzieli na ulicy.
-Co oznacza skolonizowana? - spytał, zacinając  się przy  nieznanym Rieńskim słowie.

Potrząsnęła głową, szarpiąc go za rękaw pożyczonego płaszcza, by zmusić go do kontynuowania podrózy.
-To nie jest ważne. -  I mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz.

Lekki deszcz rozpadał się kiedy dotarli do Portu Authority. Jeden z kaprali Averiego przywitał  ich w holu – ogromnym pomieszczeniu z podłogą z ciemnego marmuru, zajętym przez grupy Kapidarskich biurokratów i biznesmenów, którzy spieszyli tam i z powrotem. Jak  najwyraźniej było standardem w Kapidarskich przestrzeniach publicznych, w budynku było zbyt zimno, by Tremaine zawracała sobie głowę zostawianiem płaszcza w szatni, Ilias również zatrzymał swój.

Kapral zaprowadził ich na górę tylnymi schodami na piętro z dość ciasnymi i obskurnymi biurami przekazanymi do użytku Rieńskim władzom. Dziwnie ubrani Rieńczycy i Syprianie byli tutaj mniej niezwykłym widokiem, a kilku Kapidarskich oficerów marynarki, oraz sekretarka, których Tremaine znała  z różnych spotkań w których miała okazję uczestniczyć, nawet się z nią przywitało. Dotarli do obszaru zajmowanego przez Averiego, gdzie było jeszcze więcej znajomych twarzy, a nawet kilku oficerów, których Tremaine znała z widzenia z  Rawenny, większość z nich  kontemplowała przypięte do ściany zdobyte od  Gardier dokumenty oraz mapy.

czwartek, 8 listopada 2012

Strona 72



Tremaine przez chwilę zastanawiała się nad zamówieniem taksówki, ale wiedziała, że samochody wywoływały u Iliasa chorobę lokomocyjną, więc zdecydowała się iść do Portu Authority. To nie była daleka droga i mogła dać Tremaine szansę pozbycia się nadmiaru negatywnej energii.

-nie szliśmy tedy wcześniej - powiedział Ilias, kiedy ulica, którą wybrała rozszerzyła się do otwartego okrągłego placu. Nie był duży jak na standardy Ile-Rien, ale jak na brak przestrzeni w Kapistown, był na prawdę okazały. Wybrukowany był szaro-żółtym kamieniem, który błyszczał w zachmurzonym świetle. W centrum, w otoczeniu grządek z jasnymi, wczesno-wiosennymi kwiatami, była ponad naturalnej wielkości rzeźba postaci kobiecej spowitej w szaty i trzymającej miecz.

-Nicholas lubi boczne uliczki -wyjaśniła Tremaine, kierując się ku promenadzie biegnącej po obwodzie placu. Stały przy niej drogie sklepy, lokalne biuro telegraficzne i kilka kawiarni. Zła pogoda spowodowała, iż stali klienci kawiarni wycofali się do ich środka, ale kiedy ona i Ilias mijali  otwarte podwójne drzwi, Tremaine usłyszała dźwięki mandoliny, oraz słodki zapach chleba. Westchnęła. Pomyślała, że Syprianom bardziej spodobałby się pobyt w Kapistown, gdyby mieli szansę na zapoznanie się z miejscami, gdzie ludzie rzeczywiście żyli, a nie tylko schroniskami dla uchodźców i budynkami rządowymi w których uwięzieni byli przez tyle czasu. Słyszała o cukierni znajdującej się  gdzieś w tej dzielnicy, która sprzedawała czekoladki w kształcie muszli, może w drodze powrotnej mogła go poszukać.


Ilias trącił jej łokieć, pytając  niskim głosem:
-kim oni są?
Wyciągając szyję, by po raz ostatni odetchnąć zapachem kawiarni, Tremaine nie zauważyła małej grupki ludzi siedzącej na brukowanym krawężniku, tuż przy promenadzie, niebezpiecznie blisko ruchu samochodowego . poszarpane płaszcze na spódnicach z plecionej trawy i krótkie skórzane tabardy. Zarówno kobiety jak i mężczyzn mieli krótko obstrzyżone ciemne włosy, plemienne blizny oraz tatuaże zdobiące ich ziemistą  skórę. Żadne z nich nie wyglądało zdrowo, a dzieci i starsi byli prawie wychudzeni. Na chodniku mieli rozłożone gliniane miski i teoretycznie sprzedawali biżuterię wykonaną z polerowanego kamienia i splecionych włosów, ale najprawdopodobniej zajmowali się głównie żebraniem.