-Tak,
tym razem byłoby miło być przygotowanym – wtrąciła się Tremaine, podnosząc
swoją filiżankę. - Na przykład, mieć ze sobą kulę i czarnoksiężnika.
Magiczne
pudełko rozdzwoniło się ponownie. Zaklęła, z łoskotem odstawiając
filiżankę i pobiegła by mu odpowiedzieć.
Giliead
wziął szmatkę i z roztargnieniem wycierał płyn, który wylał się z jej
filiżanki. Powiedział powoli, - Wiesz, że nie miałem na myśli...
-Wiem
– przerwał mu Ilias. Nie był zbyt zadowolony z sposobu w jaki zareagował.
Głupotą było robić coś takiego w środku bitwy, nawet jeśli chwilowo nie
walczyli, to i tak byli jeszcze w środku bitwy.
Tremaine
wróciła, ale chociaż wciąż marszczyła brwi, wyglądała na znacznie mniej
rozdrażnioną. -To pułkownik Averi. Chce żebym do nich przyjechała. Ma to jakiś
związek z tą przeklętą kobietą Gardier, którą przesłuchują już od wieków.
-Pójdę
z tobą.- Ilias wstał. Ponieważ w tej chwili nie było nic więcej do zrobienia,
to równie dobrze mógł z nią pójść.
***
***
Jako,
że miała rozmawiać z Gardierskim jeńcem, Tremaine ubrała Sypriańskie
ubranie – parę ciemnych spodni i złota koszulę z podwijanymi rękawami. Jej sponiewierane buty, płaszcz, oraz czapka
dopełniły wygodnego i praktycznego ubioru, który idealnie nadawa się na wędrówkę poprzez zimne i zabłocone
ulice. Wiedziała z poprzednich rozmów z
Balim, że Gardierska kobieta uważała sojusz między Syprianami, a Rienczykami za
niepokojący. I to nie, niepokojący w sposób „moi wrogowie sprzymierzają się ze
sobą”, lecz „moi wrogowie spoufalają się ze zwierzętami”. Gardier nie widzieli
ludzi w Syprianach.