środa, 31 października 2012

Strona 71

Giliead skinął głową w zamyśleniu. - Będziemy potrzebować bukłaków, czy ich tutejszych odpowiedników.


-Tak, tym razem byłoby miło być przygotowanym – wtrąciła się Tremaine, podnosząc swoją filiżankę. - Na przykład, mieć ze sobą kulę i czarnoksiężnika.
Magiczne pudełko rozdzwoniło się ponownie. Zaklęła, z łoskotem odstawiając filiżankę  i pobiegła by mu odpowiedzieć.

Giliead wziął szmatkę i z roztargnieniem wycierał płyn, który wylał się z jej filiżanki. Powiedział powoli, - Wiesz, że nie miałem na myśli...

-Wiem – przerwał mu Ilias. Nie był zbyt zadowolony z sposobu w jaki zareagował. Głupotą było robić coś takiego w środku bitwy, nawet jeśli chwilowo nie walczyli, to i tak byli jeszcze w środku bitwy.

Tremaine wróciła, ale chociaż wciąż marszczyła brwi, wyglądała na znacznie mniej rozdrażnioną. -To pułkownik Averi. Chce żebym do nich przyjechała. Ma to jakiś związek z tą przeklętą kobietą Gardier, którą przesłuchują już od wieków.

-Pójdę z tobą.- Ilias wstał. Ponieważ w tej chwili nie było nic więcej do zrobienia, to równie dobrze mógł z nią pójść.

*** 


Jako, że miała rozmawiać  z  Gardierskim jeńcem, Tremaine ubrała Sypriańskie ubranie – parę ciemnych spodni i złota koszulę z podwijanymi rękawami.  Jej sponiewierane buty, płaszcz, oraz czapka dopełniły wygodnego i praktycznego ubioru, który idealnie nadawa  się na wędrówkę poprzez zimne i zabłocone ulice.  Wiedziała z poprzednich rozmów z Balim, że Gardierska kobieta uważała sojusz między Syprianami, a Rienczykami za niepokojący. I to nie, niepokojący w sposób „moi wrogowie sprzymierzają się ze sobą”, lecz „moi wrogowie spoufalają się ze zwierzętami”. Gardier nie widzieli ludzi w Syprianach.