sobota, 18 lutego 2012

Strona 45

Ander posłusznie nacisnął przełącznik i jedynym światłem w pokoju stało się drgające światło ognia z kominka.
-Połóżcie ręce płasko na stole i skoncentrujcie swoje myśli na Arisildzie – poinstruował ich Gerard.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Tremaine tłumiąc ziewanie, zapadła się w swym fotelu. Ilias, Giliead i Ander stali kilka stup za nią, więc nie mogła ich zobaczyć. Było też trochę za ciemno, by ujrzeć twarz Florian. Nagle, ogień zgasł z cichym świstem, tak jakby ktoś ugasił go kocem. Tremaine wzdrygnęła się i zadrżała od nagłego podmuchu zimnego powietrza, który był zauważalny nawet w nie za ciepłej atmosferze salonu. Coś się stało – pomyślała niespokojnie.
-Nikomu nic się nie stało? - zapytał Gerard ostro.
-Nie – jej oddech zmienił się w parę i zorientowała się, że w pokoju jest wciąż lodowate zimno – nic nie poczułam.

Ilias spojrzał na Gilieada, który odsunął się od stołu i z zafascynowanym wyrazem twarzy przyglądał się czemuś niewidzialnemu co znajdowało się w powietrzu. Powiedział:
-Nie zauważyłem, kiedy się to stało, ale teraz to widzę. Cały pokój pełen jest klątw.

Florian odsunęła się od stołu i nerwowo wygrzebała z kieszeni okulary eterowe, zalorzyła je kiedy Gerard się pochylił:
-Eter jest wszędzie.
Gerard, zafascynowany, pośpiesznie okrążył stół - to są takie same symbole jak w kręgach. Nie, nie, są podobne, lecz inne.

-To nie jest atrament – Nicholas pochylił się, by przyjrzeć się powierzchni stołu, pismo znajdowało się również na jego rękach - to sadza z kominka.

Gerard, właśnie wygrzebywał z kieszeni swego płaszcza długopis wraz ze sfatygowanym notatnikiem, by przekopiować symbole. - Byłoby lepiej, jeżeli moglibyśmy udokumentować to fotograficznie. Nie sądzę byśmy posiadali w domu aparat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz